CREE - koncert - 13 XI 2009

CREE - koncert - 13 XI 2009

Cree to zespół założony przez Sebastiana, syna legendarnego wokalisty Dżemu, Ryszarda Riedla. Oczywiste więc jest, że w sensie muzycznym syn podąża drogą wyznaczoną przez ojca. Cree gra blues rocka – właściwie zachowawczego, bo klasycznego, ale w swoim charakterystycznym stylu i niepowtarzalnej interpretacji. Dobitnie mogła się o tym przekonać licznie zgromadzona w „Retro”, żywiołowo reagująca publiczność. Z powodu warunków technicznych zapowiadano koncert akustyczny, co nie do końca okazało się prawdą. Ale po kolei.

Cree zaczęli rzeczywiście na poły akustycznie, ale bardzo dynamicznie. I tak, jak obaj gitarzyści – Sebastian Riedel i Sylwester Kramek – grali na gitarach akustycznych, to basista Lucjan Gryszka i klawiszowiec Adam Lomania wspierali się nieco elektrycznością. Już pierwsze dynamiczne, zagrane bardzo żywiołowo utwory: „Czyja to wina”, „Rokowiec” i ozdobiony zagraną przez Riedla solówką na harmonijce ustnej „Taki byłem, taki” rozruszały widownię. Inaczej być nie mogło, bo śląski zespół okazał się prawdziwą rewelacją koncertową. A gdy zamknęło się oczy, z powodu podobieństwa głosu Sebastiana do ojca wydawało się, że czas się cofnął i znowu jestem na koncercie Dżemu z nieodżałowanym Ryśkiem… Barwa, skala, naleciałości charakterystycznego akcentu, nawet interpretacja – Sebastian odziedziczył talent po ojcu, bez dwóch zdań i umie go doskonale wykorzystać, tworząc swoje dźwięki. Istotne jest też to, że nie bazuje na legendzie ojca, nie wykonuje utworów Dżemu. Na scenie jest sobą, utalentowanym muzykiem i wokalistą, a nie synem sławnego ojca. Jednak Cree to nie tylko Riedel. Dzielnie wspierali go pozostali muzycy, a liczne solówki pianina czy Hammonda, czy finałowe solo perkusyjne Tomasza Kwiatkowskiego w „Kramku” naprawdę robiły wrażenie. Ballada „Twoje drugie ja”, liryczna, z wyeksponowanymi w aranżacji partiami pianina Lomani uspokoiła nieco atmosferę. Jednak żywy, rytmiczny, z długą solówką gitary akustycznej „”To co chciałeś” i wolny, typowy blues „wszystko co mam…dla ciebie” nie pozostawiły cienia wątpliwości, że jesteśmy na koncercie rockowym. „O życiu” rozwijała się stopniowo – od wolnego, typowo balladowego początku aż do szybkiej, dynamicznej końcówki z szalejącym za klawiaturami Adamem Lomanią. Jednak dla tych, którzy liczyli na stricte rockowe doznania najlepsze miało dopiero nadejść.

Riedel sięgnął bowiem po białego Fendera, mówiąc, że najwyższa pora dać pograć Sylwestrowi i zaczęło się coś niepowtarzalnego. Zespół niemal zatracił się w kilku ostatnich utworach, długich, bardzo rozbudowanych, znacznie przekraczających ramy czasowe przeciętnej kompozycji. To była właściwie wymiana ciosów – sola następowały jedno po drugim, czasem będąc logiczną kontynuacją tematu zagranego przez poprzednika, czasem zaś tworzeniem nowej jakości na podstawie wcześniejszego tematu czy partii. „Tacy sami”, „Chciałem tak i mam” rozgrzały atmosferę niemal do czerwoności. Ballada „Po co więcej mi”, z kolejną efektowną solówką Riedla, wspieranego przez Lomanię była jednak tylko swoistym interludium do ostatniego utworu. Bardzo dynamiczny, rytmiczny „Kramek” stał się prawdziwym popisem piątki muzyków, a końcówka tego długiego utworu brzmiała jakby grał ją zespół Carlosa Santany z najlepszych lat. Było to niemal idealne połączenie przebojowości, melodii i dynamiki oraz postawienie przysłowiowej kropki nad i. Po tym finale nie mogło być żadnych niedomówień – Cree udowodniło, że scena, nawet tak niewielka to miejsce dla nich stworzone. A, jak powszechnie wiadomo, klasę każdego wykonawcy poznaje się po tym, czy potrafi zagrać akustycznie. Cree potrafi i to jak ! Najlepiej przekonajcie się o tym sami, bo koncertują często, nie tylko w dużych miastach.

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka Chamryk

Więcej zdjęć wkrótce w Galerii Metal Mundus.

Źródło:http://metalmundus.pl/articles.php?article_id=2236
2010-01-15 13:29 Iza Cierpikowska

Copyright @ 2003 Regionalny Ośrodek Kultury w Łomży
Darmowy licznik odwiedzin
licznik odwiedzin